Letni tydzień w Zakopanem - co zobaczyć? Plan na 7 dni
Zakopane w tydzień - przyjemne zwiedzanie i proste szlaki
Z Poznania, przez Wieliczkę do Zakopanego
Mieszkając za granicą, każdy przyjazd do Polski wiąże się z wypełnionym kalendarzem po brzegi. Nie jest to łatwe zadanie spotkać się ze wszystkimi znajomymi, spędzić wystarczającą ilość czasu z rodziną i pozwiedzać Polskę. Z tego powodu, w tym roku zaplanowałam wyjazd do ojczyzny z uwzględnieniem jednego tygodnia na podróż. Może niektórym ciężko będzie w to uwierzyć, ale przez 29 lat mojego życia, nigdy nie stąpnęłam na zakopiańskiej ziemi. Widziałam najwyższy szczyt w Europie, Mont Blanc, ale nie miałam okazji ujrzeć majestatycznych, rodzimych Tatr. Trzeba było to zmienić.
Park Gródek w Jaworznie
Ruszyliśmy z mojego rodzinnego miasta do Zakopanego, jednakże co by to była za jazda gdybyśmy nie zahaczyli o ciekawe punkty na drodze. Tak łączy się przyjemne z pożytecznym. Pierwszym przystankiem, akurat na rozprostowanie nóg po kilku godzinach jazdy, był Park Gródek w Jaworznie. Nasze "polskie Malediwy". Do miejsca docelowego wiedzie przeurocza, naturalna ścieżka by w końcu moim oczom ukazał się drewniany pomościk na turkusowej wodzie. Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu, ale wieczorem czekała nas wizyta w...
Wieliczka
... Wieliczce. Wycieczka (niechcący) w pełni prywatna ponieważ o 18 godzinie z angielskim przewodnikiem byliśmy zapisani tylko my. 150 zł za bilet i mogliśmy zobaczyć najsłynniejszą kopalnię soli z Polsce. Przyznam szczerze, że nigdy przez myśl by mi nie przeszło, że tyle rzeczy można zrobić z soli. Kaplica Św. Kingi zdecydowanie podbiła wszelkie oczekiwania jakie miałam co do tej wycieczki, szczególnie że nie oglądałam żadnych zdjęć w Internecie. Chciałam, żeby kopalnia mnie zaskoczyła i jej się to udało.
Plan zwiedzania Zakopanego i okolic w 7 dni
Dotarłam! W końcu jestem jedną z miliona osób które w Zakopanem były. Jako Polka, czułam, że jest to jedno z miejsc które MUSZĘ zobaczyć. Wskakuję więc w odpowiednie buty i zaczynamy zwiedzanie.
Dzień 1: Wjazd na Gubałówkę i zjazd Buchorowym Wierchem
Sporo dnia straciliśmy na sam dojazd do Zakopanego także zaczynamy klasycznie, wjazdem na Gubałówkę nowoczesną i ładną kolejką liniową. Na pewno oczekiwałam czegoś na szczycie, ale nie spodziewałam się aż TEGO. Bez oporu można powiedzieć, że szczyt Gubałówki jest 100% skomercjonalizowany. Dobra, zgadzam się przyjemnie sobie pochodzić i popatrzeć na stragany i piękne góralskie upominki. Minus jest jednak taki, że te stragany ciągną się i ciągną... a my zapominamy, że za nimi rozpościerają się przepiękne widoki.
Uważam, że zjazd kolejką z Buchorowego Wierchu był najlepszą opcją jaką mogliśmy wybrać. Im dalej i mniej straganów, tym mniej ludzi a więcej natury. Byliśmy S-A-M-I, nikt do Buchorowego nie dochodził ponieważ wszyscy zjeżdżali kolejką wcześniej (4 osobową), albo cofali się na Gubałówkę. Z Buchorowego zjeżdża się natomiast malutką kolejką dwuosobową, wyglądającą jak huśtawka. Romantyczne doświadczenie. Przez cały zjazd nikogo nie spotkaliśmy. Widok zapierał mi dech w piersiach. Tatry.
Dzień 2: Sarnia skała (1377 m. n.p.m.) i spacer po Krupówkach
Pierwsza wędrówka. Trzeba zdobyć kondycję przez Morskim Okiem w niedzielę. Wchodzimy na Sarnią Skałę przez Dolinę Białego i schodzimy Doliną Strążyską. Stamtąd jest super widok na Giewont (1894 m.) uważany za najwyższy szczyt polskich Tatr Zachodnich mimo, że nim nie jest. Wybitność jest u niego większa niż u Twardej Kopy więc się ją pomija.
Popołudniem, przespacerowaliśmy się po słynnych Krupówkach i zjedliśmy obiad w fajnej restauracji. Tym pierwszym byłam zawiedziona. Nie mam zielonego pojęcia skąd mi się to wzięło, ale wyobrażałam sobie Krupówki jako tętniący życiem ryneczek, szereg straganów i przynajmniej trochę ludzi ubranych w ludowe stroje. Taki trochę jarmark bożonarodzeniowy tyle, że cały rok. Rzeczywistość uderzyła mnie... deptakiem. Jak na ul. Półwiejskiej w Poznaniu.
Dzień 3: Nosal (1206 m. n.p.m.) i wejście na Gubałówkę (1126 m. n.p.m.)
Kolejny prosty szlak, Nosal. Piekłem było znaleźć parking. Na dodatek bardzo niemiły Pan nam się trafił. Za te 40 zł. mógłby wykrzesać więcej sympatii. Cały ten chaos był spowodowany Kasprowym Wierchem i jego kolejką, która znajduje się tuż obok szlaku na Nosal.
Na szlaku było mnóstwo umarłych drzew. Kornik drukarz i coraz suchsze lata dają się we znaki. Na szczycie było mnóstwo osób. Trafiliśmy na wycieczkę szkolną, ale polecam przejść się trochę dalej i znajdziecie skałkę dla siebie z cudownym widokiem na pasące się owieczki. Z tak daleka najlepiej widać jak tworzą one jedno "ciało" i jak majestatycznie się ono porusza. Jak fale.
Polecam każdemu, wchodzenie na Nosal szlakiem obok kolejki na Kasprowy Wierch ponieważ zejście było naprawdę strome i kilka osób przemęczonym, pełnym nadziei głosem pytało nam się czy jeszcze daleko. Było daleko.
Mieliśmy jeszcze dużo czasu wolnego więc spontaniczne, tym razem, weszliśmy na Gubałówkę przez Polanę Szymoszkową. Ciężko mi było, ale motywacją były dla mnie naklejki na samochód, których nie znalazłam nigdzie indziej jak tam. Naklejki kupione i naklejone.
Dzień 4: Spływ Dunajcem
Mała przerwa od wchodzenia. Poćwiczmy również ręce. Mój wuja gorąco polecał spływ Dunajcem na tratwie z Flisakiem. Nie zrobiliśmy tego z dwóch powodów:
- tratwy wolno płyną i nie za wiele się dzieje, brak jest akcji i adrenaliny
- urok flisaków jest w ich opowieściach, żartach, gwarze a także tym jak mówią. Stéphane nic by nie zrozumiał więc nie miałoby to dla niego żadnego uroku.
Kajak wynajęliśmy z Port Pienin w Szczawnicy. Gorąco polecam. Przemili ludzie. Wybraliśmy odcinek 15.5 km przełomem Dunajca (Sromowce Niżne - Szczawnica). Zrobiliśmy piknik i wypiliśmy piwko w Słowacji, gacie mieliśmy zupełnie przemoczone i zawsze wybieraliśmy takie spływy gdzie rzeka była jak najbardziej rwąca. Bawiliśmy się świetnie.
Dzień 5: Morskie Oko (1395 m. n.p.m.) i Czarny Staw (1583 m. n.p.m.)
Nadszedł dzień najdłuższej wędrówki. Aby móc wejść na Morskie Oko należy zarezerwować parking kilka dni wcześniej przez internet. Mimo, że wyruszyliśmy z rana na Palenicę Białczańską to nie było już miejsc. Zaparkowaliśmy więc na drugim parkingu (o wiele dalej) na Łysej Polanie.
Nie, nie popieram zdrowych, młodych ludzi jeżdżących powozem konnym na Morskie Oko. Nie wszystkie niepełnosprawności są widoczne gołym okiem, ale wydaje mi się, że nasze czasy mimo wszystko charakteryzują się lenistwem. Tak więc z buta na Morskie Oko, a potem chcąc obejść je dookoła spontanicznie weszliśmy też na Czarny Staw. I jaka to była dobra decyzja! Wejście jest strome ale wato! Dla mnie Czarny Staw jest piękniejszy nisz Morskie Oko. Na samym początku jest wiele ludzi, ale poszliśmy na drugi koniec i byliśmy sami. Krystalicznie czysta woda, śnieg w czerwcu i z daleka widzieliśmy górskie kozice. Moment, którego nie zapomnę do końca życia.
Będę też z Tobą szczera. Byliśmy po tym marszu wymordowani.
Dzień 6: Polana Rusinowa (1180 - 1300 m. n.p.m.) i Gęsia Szyja (1483 m. n.p.m.)
Dobrze, marsz życia zrobiony. Nie no, żartuję. Plan był bardzo prosty, dzisiaj na spokojnie. Przy okazji polecam sprawdzanie na stronie Tatrzańskiego Parku Narodowego które szlaki są zamknięte. Na Polanę Rusinową mieliśmy iść z Zazadni i "pocałowaliśmy klamkę". Tak więc spokojny spacer na Polanę z Wierchu Poroniec. Zjedliśmy ciepłego oscypka. Nie jestem ich wielką fanką. Był pasterz z owcami, psy pasterskie... sielanka.
Aż tu nagle, schody. Schody prowadzące na Gęsią Szyję. Ok no to wchodzimy. Nie było nam łatwo, szczególnie po wczorajszym, intensywnym dniu. Fajnie, bo nie spotkaliśmy wielu osób i na szczycie byliśmy sami. Ku mojemu zdziwieniu, był to najładniejszy widok ze szczytu jaki widziałam w Tatrach. Często tak mam, że to wcale nie te miejsca, które są najintensywniej opisywane w przewodnikach, zachwycają moje oczy najbardziej. Odkryłam moją małą perełkę Tatr o której nie wiedziałam.
I tak kończy się mój tydzień w Zakopanem. Ostatni dzień jest zawsze najgorszy ponieważ zarezerwowany na powrót. Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w drogę. Kupiliśmy na małym straganiku, lokalne syropy i miód. Najlepszy miód jaki jadłam. Teraz moim celem jest znalezienie podobnego we Francji...
Jakbym miała podsumować cały ten wyjazd to zdecydowanie stwierdzam, że było świetnie, ale tylko na raz. Zakopane i Tatry są przepiękne. Góralskie domki o niepowtarzalnym stylu, dobre polskie jedzenie i kulturalna atmosfera. Jednak jest tam za dużo ludzi, a płacenie za parkingi na wejście na szlak (pierwszy raz się z czymś takim spotkałam), plus wejście na szlak zaczyna być drogą zabawą. Wydaje mi się, że spowodowane jest to tym, że Polska jak na tak duży kraj jest głównie nizinna więc każdy aby pojechać w góry, jedzie w to samo miejsce.
Mimo wszystko, bardzo się cieszę, że poświęciłam ten jeden tydzień swojego urlopu i widzenia się z rodziną i znajomymi w Poznaniu aby odkryć choć troszeczkę mój własny kraj i jego piękno.
Pogadajmy...
Jaki jest najładniejszy szlak lub szczyt jakie widziałaś/eś w Polsce?
Komentarze
Prześlij komentarz