Wyspy Tajlandii - Koh Lanta
Koh Lanta - idealny kompromis między turystyką i lokalną Tajlandią
Od skrajności w skrajność po Koh Lanta
Po spokojnej Koh Yao Yai i skrajnie turystycznej wyspie Koh Phi Phi przyszedł czas na coś pomiędzy. Koh Lanta jest wyspą, która dzieli się na dwie części Ko Lanta Yai i Koh Lanta Noi połączone ze sobą mostem Siri Lanta. Jest tutaj o wiele więcej samochodów i większa infrastruktura. Bardzo podobało mi się to, że wystarczyło troszkę odjechać z centrum aby być na łonie natury.
Miasteczka miały w sobie dużo uroku, szczególnie Lanta Old Town (tł. Stare Miasto) o którym powiem później. Bardzo często chodziłam na lokalny rynek, który oferował wszystko co sobie zażyczylibyśmy zjeść. Spróbowałam pierwszy raz w życiu smoczego owocu, rambutanu oraz mangostanu który do dzisiaj jest moim ulubionym owocem, i nie, nie ma nic wspólnego z mango.
Poruszanie się po wyspie [pojazdem] jest proste i bez zbędnych formalności można wypożyczyć skuter. Koniec sezonu turystycznego zapewnił nam pusty hotel, niezatłoczone restauracje i bardzo spokojne plaże. Polecam tę wyspę każdemu kto szuka idealnego rozwiązania między masową turystyką a spokojem.
A co Koh Lanta ma wspólnego z Francją? Otóż nie wiem czy wiesz, ale przez wiele lat emitowany jest tutaj cykliczny program o tej samej nazwie, w którym uczestnicy są na "bezludnej" wsypie i muszą sobie radzić sami. W międzyczasie jest wiele zadań i zawodów między dwoma grupami, niebieską oraz czerwoną gdzie nagrodą są przedmioty i usługi które ułatwiają życie lub przynoszą mentalną i fizyczną ulgę (wędka, sieci, mięso, dobry obiad czy noc w normalnym łóżku).
Początek mokrego sezonu przy wodospadzie Khlong Chak
Cały mój pobyt w Tajlandii był w lipcu. Miesiącu który należy do sezonu mokrego. Na całe moje szczęście, prawie nigdy nie padało, ale ten dzień musiał kiedyś nadejść. Szczerze? Bardzo się z tego cieszę bo mogłam na własne oczy zobaczyć, usłyszeć i poczuć jak wygląda tropikalna ulewa. Powiedzenie "leje jak z cebra" czy "zerwanie chmury" nabiera tutaj innego znaczenia.
Pytanie, kiedy jest najlepszy moment na nadejście kilkugodzinnej ulewy? No oczywiście wtedy gdy jest się w dżungli. Po kilkunastu minutach stania pod skałką wszyscy stwierdziliśmy, że z cukru nie jesteśmy i trzeba ruszać do hotelu zanim przyjdzie burza. Normalne więc, że nie mam za dużo zdjęć wodospadu Khlong Chak (tak na marginesie to deszcz mu się na pewno przydał bo był prawie wysuszony).
Cieszę się niezmiernie, że tę przygodę udało nam podzielić z nowymi znajomymi, których poznaliśmy w naszym hotelu i którzy okazali się być... Polakami. <3 Do dzisiaj mamy z nimi kontakt.
Miejsca i momenty które mnie urzekły na Koh Lanta
Lanta Old Town
Jedno z dwóch największych miast na wyspie Koh Lanta, które znajduje się na południu i wschodnim wybrzeżu. Miasto to za dużo powiedziane, jest to bardziej mała, ale jakże urokliwa mieścina. Wjeżdżając do niej przez rondo, nie sposób się nie zatrzymać przy buddyjskiej świątyni stojącej na jego środku.
Drewniane domki z tropikalną roślinnością wokół sprawiają, że chodzenie tą samą ulicą nie znudziłoby się nawet po piątym razie, zauważając co rusz inny szczegół. Nie znam się na architekturze i nie jestem jej fanką. Nie tego szukam w podróżach. Zamiast najlepszego designerskiego budynku ze szkła, o stokroć bardziej podoba mi się bardzo prosty, dawny, wiejski styl. Moja wrażliwość od razu wzrasta i to takie miejsca jak Lanta Old Town napawają mnie inspiracją.
Family Bar & Restaurant
Najlepsza bruschetta jaką jadłam w moim życiu była serwowana właśnie tutaj. Nie we Włoszech, nie w Europie, ale w przytulnej, rodzinnej restauracji w Tajlandii, tuż obok naszego hotelu. Od tego czasu zaczęłam robić sobie regularnie bruschettę w domu i za każdym razem wspominam to miejsce.
Bardzo gorąco i z całego serca polecam ten lokal każdemu kto odwiedzi Koh Lanta. Zostaniecie przywitani z uśmiechem a wyjdziecie z najedzonym brzuchem i usatysfakcjonowanymi kubkami smakowymi. Nie jestem tzw. foodie dlatego jeżeli polecam lokal gastronomiczny na moim blogu, to znaczy że zasługuje on na twoje pieniądze.
Niestety nie zrobiłam żadnych zdjęć. Za każdym razem byłam zbyt zajęta jedzeniem i piciem. ;) Wstawię jednak kilka fotek udostępnionych na Google Maps.
Long Beach
Long Beach czyli z angielskiego Długa Plaża, jest... uwaga... długa. Będąc fanką chodzeniu po plaży, szczególnie tego wieczornego, nie znalazłam lepszego miejsca na Koh Lanta. Nie będę Wam jej opisywać bo jest jak każda inna, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ale była magiczna.
Kantiang Bay / Bamboo Bay
Na koniec nie mogę wspomnieć o Zatoce Kantiang i możliwości zjedzenia tradycyjnego, tajskiego jedzenia na wysokościach, który pozwoli nam chłonąć ten widok w jego całej okazałości. Znajduje się tam kilka restauracji, każda oferująca taras widokowy. W tamten dzień i w tamtej chwili byliśmy jednymi klientami. Ja i mój chłopak. Z takim widokiem.
Pogadajmy...
W jakim najmniej odpowiednim i nieoczekiwanym momencie zastała cię ulewa?
Komentarze
Prześlij komentarz