Wyspy Tajlandii - Koh Yao Yai
Koh Yao Yai, najbardziej dziewicza i najmniej turystyczna wyspa Tajlandii na której byłam
Plan podróży po tajskich wyspach
Nakreślając trochę kontekstu, po przyjeździe do Bangkoku od razu zamierzaliśmy się stamtąd ewakuować. Zależało nam na trzech wyspach i po konsultacjach i paru rozmowach z lokalnymi zdecydowaliśmy się na Koh Yao Yai, Koh Phi Phi i Koh Lanta. Na każdej z nich zostaliśmy ok. 5 dni / tydzień.
Aby dojechać na Koh Yao Yai kupiliśmy bilet w jednej z agencji w który była wliczona:
- taksówka spod hostelu
- zakup biletów autobusowych przez pana taksówkarza do Krabi
- taksówka w Krabi, która zabrała nas do portu
W porcie kupiliśmy bilety na łódkę i po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się na wyspie gdzie samochód-autobus porozwoził nas po hotelach.
Tak na marginesie chciałabym dodać, że autobus którym jechaliśmy do Krabi był najlepszym jakim jechałam w życiu. (; Ładnie ustrojony, dużo miejsca do stóp i idealna temperatura. Jeżeli mnie pamięć nie myli to chyba miał napis VIP więc wszystko by się zgadzało. Tak więc komfort jazdy był na poziomie.
Koh Yao Yai, najmniej turystyczna z wysp
Podkreślam już na samym początku, iż byłam w Tajlandii pod koniec czerwca i w lipcu. Europejczyk może pomyśleć: idealnie, lato! Otóż nie. W klimacie tropikalnym zamiast 4 pór roku są sezony: deszczowy i suchy. Ten deszczowy przypada akurat na nasze europejskie wakacje dlatego też turystów jest o wiele mniej ponieważ nikt nie chce zwiedzać gdy z nieba leje się jak z cebra. DOSŁOWNIE. Mieliśmy jednak ogromne szczęście ponieważ sezon deszczowy przyszedł dość późno i tak naprawdę mieliśmy tylko 3-4 dni porządnej tropikalnej ulewy.
Wyspa jest zamieszkana prawie w 100% przez muzułmanów. Mieliśmy mały problem żeby znaleźć piwo w sklepie, przynajmniej w tych rejonach w których się znajdowaliśmy. Zdecydowanie nie jest to miejsce dla osób szukających barów, imprez i szeroko rozumianej rozrywki. Oczywiście można napić się drinków w restauracjach i tropikalnych malutkich barach, ale na pewno nie wygląda to tak jak na drugiej wyspie którą Wam pokażę - Koh Phi Phi. Niebo a ziemia.
Obiady często jedliśmy sami na plaży, na tych plażach też były pustki, a na drogach głownie lokalni ludzie śmigali na skuterkach po całej wyspie. To było zdecydowanie jedno z tych miejsc gdzie naprawdę poczułam się wolna. Zero pracy, zero domu, zero zobowiązań. Tylko tu i teraz. Życzę każdemu, żeby choć raz poczuł taką energię ponieważ zapamiętuje się ją na długo i jest to odczucie które ciężko opisać słowami. Pierwszy raz poczułam coś takiego podczas długich, porannych spacerów na Rainbow Beach w Australii.
Dwie najpiękniejsze plaże Koh Yao Yai
Plaża Laem Hard
Zdecydowanie najpiękniejsza plaża na wyspie. Warto przyjechać tutaj dwa razy, w czasie przypływu i odpływu. Podczas tego pierwszego, oczy nacieszą się widokiem pięknej turkusowej Zatoki Phang Nga, a po kilku godzinach będziemy mieli wrażenie jakbyśmy mogli dostać się pieszo na wyspę z naprzeciwka, Ko Yao Noi.
Taki spacer sobie zafundowałam. Bez japonek. Nie polecam... nie przewidziałam jednej bardzo ważnej rzeczy: piaskowych krabów. Z angielskiego Sand Bubble Crab, to malutki gatunek skorupiaka, ok. 1 cm., który żyje w norkach piaskowych podczas przypływu stwarzając sobie bąbelek powietrza, natomiast wraz z odpłynięciem wody wychodzi na zewnątrz aby pożywić się planktonem w piasku. Efektem takiej diety są miliony piaskowych kuleczek, formujących się gdy piasek jest filtrowany przez ich otwory gębowe.
Takich krabów jest tysiące jak nie miliony. Cieżko było mi skakać z jednej małej przestrzeni na drugą. Nie chciałam nikogo zabijać! Jakoś mi się to udało, ale przyznam, że zajęło mi to sporo czasu. ;)
Plaża Khlong Son
Moja druga ukochana plaża. Dlaczego tylko dwie a nie tradycyjne TOP 3? Plaż jest tam mnóstwo. Tak naprawdę to są one wszędzie ponieważ - przypominam - jesteśmy na wyspie. Dla mnie plaża musi mieć to coś. Wyróżniać się i posiadać coś godnego zapamiętania. Nie chcę tutaj ściemniać. Pokazuję miejsca, które naprawdę mnie zachwyciły i są godne polecenia.
Koniec monologu. Plaża Khlong Son była bardzo spokojna. Nie wiem czy w sezonie przyjeżdża tutaj wielu turystów lub łódek z innych wysp, ale na samym "wejściu" stały trzy stragany z napojami i przekąskami. Bardzo wysokie ceny. Na samej plaży, siedziały kobiety z dwojgiem dzieci, które na golasa, frywolnie bawiły się na brzegu wody.
Punktem kulminacyjnym w moim odczuciu był malutki "lasek" w wodzie i stara, zniszczona łódka. Kompozycja krajobrazu zapychała dech w piersiach i mogłabym się na nią wpatrywać godzinami.
Każdy raj ma brzydką stronę
Nie dajcie się zwieść przepięknym zdjęciom i wideo. Koh Yao Yai jest jednym z tych miejsc w którym widzimy skutki naszego życia i tego ile śmieci nie znika dzięki wyrzuceniu ich do kosza i zabraniu przez śmieciarkę. Obok naszych chatek był czterogwiazdkowy hotel gdzie codziennie ktoś chodził i zbierał śmieci na plaży tuż przed nim, aby goście mogli się nacieszyć niezaśmieconym widokiem zachodzącego słońca.
Można znaleźć tam absolutnie wszystko czego dusza zapragnie: opony, dezodoranty, opakowania żywnościowe, ubrania i buty. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że co jakiś czas ktoś tam sprzątać musi bo widząc szybkość przybywania nowych śmieci, nie byłoby tam widać żadnej plaży, nie mówiąc o spacerowaniu wzdłuż morza. Wraz z licznymi odpadkami, leżało również mnóstwo meduz.
Właśnie dlatego wybory ZERO WASTE (kubeczek menstruacyjny, słomki) i chociażby małe rzeczy które robimy w domach, zamienniki których używamy, mogą choć minimalnie sprawić, że nasz dom - Ziemia - będzie czystszym miejscem.
Komentarze
Prześlij komentarz