Okolice Sydney - co warto zobaczyć?
Jeszcze zanim Sydney...
Z każdym kilometrem coraz bardziej zbliżamy się do Sydney. Oczywistym jest więc, że odludne i tanie parki narodowe, których tak wiele jest w Queensland zmieniły się w droższe i już nie tak odosobnione "kempingi". Zawsze jednak udało nam się znaleźć spokojne miejsce tylko dla siebie, a plusem częstej obecności człowieka była oswojona dzika natura i już nie tak strachliwy symbol Australii, kangur.
//
Each kilometer brings us closer to Sydney. It is obvious that the desolate and cheap national parks, that there are so many in Queensland, have turned into more expensive and not so isolated "campings". However, we have always managed to find a quiet place just for ourselves and the advantage of frequent human presence was tamed wild nature and not so fearful symbol of Australia, the kangaroo.
CROWDY BAY NATIONAL PARK
Ostatni park narodowy w jakim miałam przyjemność kempingować to Crowdy Bay National Park. Pamiętam szczególnie trzy rzeczy. Codzinne wieczorne ogniska, nie tylko dla przyjemności, ale również ogrzania. Podczas gdy w Europie wszyscy oczekiwali na nadejsćie lata, nasze dni stawały się krótsze a noce zimniejsze. Duże muszle i skorupy ślimaków wodnych, których nazbierałam oczywiście za dużo (ale to wszystlo było z myślą o bliskich; były to piękne upominki dla bliskich). Kangury, które były wszędzie! Jedna samica z młodym szczególnie zachwyciła się zapachem smażonej bułki tartej i gdy jedliśmy objad podeszła niesamowicie blisko i zlizywała reszki zapachu jaki pozostał jeszcze na patelni. Niesamowite przeżycie! Wolny, dziki kangur z młodym w torbie zaledwie metr ode mnie. Spójrzcie sami.
//
The last national park in which I had the pleasure to camp was Crowdy Bay National Park. I especially remember three things. Daily evening bonfires, not only for pleasure but also warming. While in Europe everyone was waiting for the summer to come, our days were getting shorter and the nights colder. Large shells and houses of water snails, which of course I collected too many (but it was all for the loved ones; they made beautiful gifts). Kangaroos that were everywhere! One female with a young was particularly delighted with the smell of fried bread crumbs and when we were eating dinner the kangaroo came incredibly close and licked off the tangent smell that remained in the pan. Amazing experience! A free, wild kangaroo with a baby in a bag just a meter away from me. See by yourself.
Znaleźliśmy kilka niesamowitych ścieżek które pozwoliły nam podziwiać park z góry. Robiąc pierwsze zdjęcie zauważyłam skakające z daleka wieloryby. Niestety brak prawdziwego aparatu fotograficznego uniemożliwił mi zrobienie dobrego przybliżenia, ale co w głowie to w głowie. Mimo, iż w Gold Coast mogłam je podziwiać z bliska (kliknij żeby zobaczyć) to z nawet z takiego daleka zapierały mi dech w piersiach.
//
We found several amazing paths that allowed us to admire the park from above. While taking the first photo I noticed whales jumping from afar. Unfortunately, the lack of a real camera prevented me from making a good zoom but it has stayed in my head. Although on the Gold Coast I could admire them up close (click to see), they took my breath away even from such a distance.
AVALON BEACH
Samo Avalon jest fajną małą mieściną o surferskim klimacie. Na pierwszym zdjęciu widać otwarty basem przy samej plaży, gdyby więc było ciepło to na pewno bym się wykąpała. Dlaczego pojechaliśmy do Avalon Beach? Mamy takie szczęście, że rodzina Stéphane'a właśmie tam mieszka więc bardzo miło, spokojnie i w rodzinnym gronie mogliśmy spędzić te ostatnie dwa tygodnie w Australii. Zwiedziliśmy okolicę - plażę, latarnię morskąm zjedliśmy obiad w restauracji, w której jego wuja jest szefem kuchni (Bistro Boulevard) i wypiłam jedną z najlepszych gorących czekolad w moim życiu w przemiłej kawiarence Nourished Wholefood Cafe.
//
Avalon itself is a nice little town with a surf atmosphere. In the first picture you can see an open swimming pool by the beach, so if it was warm I would definitely take a bath. Why did we go to Avalon Beach? We are so lucky that Stéphane's family actually lives there so we were able to spend the last two weeks in Australia in a very nice, peaceful and family circle. We visited the area - the beach, the lighthouse, we ate dinner in a restaurant where his uncle is a chef (Bistro Boulevard) and I drank one of the best hot chocolates in my life in the delightful cafe Nourished Wholefood Cafe.
Avalon Beach to już praktycznie Sydney. Łatwo można dostać się z tamtąd do operowego miasta i zajmuje to jakieś 40 min. Specjalna linia autobusów odjeżdżająca z Manly do centrum Sydney (linia 199) jest tania i kursuje często, a w dodatku są to autobusy piętrowe więc ja zawsze wybierałam najlepsze miejsce na "zwiedzanie" - górne przednie miejsce. Przed nami jest tylko szyba więc miałam wrażenie jakbym leciała do Sydney a nie jechała miejskim busem. :)
//
Avalon Beach is practically Sydney. You can easily get to the opera city from there and it takes about 40 minutes. The special bus line departing from Manly to the center of Sydney (line 199) is cheap and runs frequently. In addition they are double-decker buses so I always chose the best place for "sightseeing" - the upper front seat. There is only a window ahead of you so I had the impression that I was flying to Sydney instead of taking a city bus. :)
Od tych pięknych zdjęć aż mi się cieplej na serduszku zrobiło! <3 I kangurzycy z młodym (aaa, jak w Kubusiu Puchatku! :D ) zazdraszczam!
OdpowiedzUsuń